- Czego sobie życzysz od Dżina z Puszki? - zapytał radośnie tonem konsultanta sieci komórkowej dżin z puszki. Była bladoniebieska, miejscami przerdzewiała i wygięta u góry, jakby ktoś ją otwierał dłutem. Wytarta etykieta z ananasem w plastrach i napisem w jakimś skandynawskim języku.
- Niczego - odparł Piotr obserwując uważnie efemeryczną istotę, na twarzy której odpowiedź ta wywołała skrajne zdziwienie.
- Dam ci wielkomyślnie i miłosiernie chwilę, zastanów się raz jeszcze - powiedział dżin rozglądając się po pomieszczeniu. Podobnie jak puszka był bladoniebieski, oczy zaś żółte jak ananas z etykiety nerwowo strzelały gwałtownymi spojrzeniami. Nie miał brody, turbana ani arabskiego kaftanika, nic z tych rzeczy jakie widzi się na obrazkach w książce z bajkami. Był absolutnie zwyczajnym dżinem wielkości małego psa i urodzie islandzkiego bankiera.
- No dobra, chce Half-Life’a, trzeci epizod - zaproponował Piotr.
- Nie da rady, wymyśl coś prostszego - bez zastanowienia wypalił dżin.
- Jakąś fajną laskę i kupę forsy.
- No wiesz co?! - skrzywił się duch - nie jestem agencją towarzyską, sam sobie poszukaj. Nie masz przyzwoitych marzeń?
- A kupa forsy? - Piotr z miną dziecka, któremu wyjęto ostatniego cukierka z torebki popatrzył na dżina.
- Po co ci ta forsa skoro jeszcze laski nie masz? - odpowiedział pytaniem duch kończąc dyskusję. Piotr podniósł się z kolan trzymając puszkę w ręce, po czym spojrzał przez otwarte okno z widokiem na morze.
- A po co mi taki marudny Dżin?
- Ani mi się waż! To niehumanitarne. Nie mógłbyś poprosić o coś bardziej wyrafinowanego, na przykład „chciałbym być szczęśliwy”?
Piotr spojrzał przenikliwie w oczy dżina, po czym powtórzył powoli zrezygnowany:
- Chciałbym być szczęśliwy.
- Proszę bardzo - odparł dżin i zniknął rozwiewając się w niebieski dym. Zapanowała martwa cisza. Pyłki kurzu spokojnie wędrowały w ostrym świetle letniego słońca. Piotr potrząsnął puszka. Nic, zupełnie nic. Żadnego “puff”, żadnego Bugatti pod domem, nie wydarzyło się nic co sugerowałoby ingerencję dżina.
- Co za pajac! - Piotr zdenerwował się i podszedł do okna. Wiatr rozwiał mu włosy wilgotnym podmuchem. Chłopak oparł się o parapet i skupił wzrok na morskich falach w oddali. Słońce grzało przyjemnie w twarz, ledwo słyszalny szum wody i śpiew ptaków to jedyne dźwięki jakie słyszał. Zrobiło mu się błogo.
- Dzięki… - mruknął zamykając oczy.